sobota, 13 sierpnia 2011

Jesteśmy w domu...:)


Już dawno wróciliśmy do domu, ale ciężko było nam się zebrać żeby coś napisać.
W Kajuraho przeżyliśmy zatrucie pokarmowe najprawdopodobniej po nadmiernej ilości Lassi  w Agrze.  Tego dnia kiedy oboje ledwo żyliśmy mama wysłała smsa z pytaniem jak się czujemy bo się martwi. Oczywiście odpisaliśmy, że wszystko ok, a sprawa przedstawiała się tak jak na zdjęciu:

Jak tylko wyzdrowieliśmy i zwiedziliśmy świątynie udaliśmy się do Jaipuru. Dotarliśmy tam tradycyjnie w środku nocy więc ciężko było targować się z rikszarzem a potem z właścicielem hotelu. W hotelu łóżko było tak twarde jakbyśmy spali na betonie. Chcąc wreszcie zobaczyć słonia pojechaliśmy lokalnym busem do Amber ( dotarcie tam kosztowało nas 10 rs od osoby, rikszarz zaproponował nam dojazd za 150 rs od osoby więc jest róznica).



Ostatnie dni spedziliśmy w Delhi na zakupach. O wszystko oczywiście trzeba się ostro targować, ale ceny są bardzo niskie. W Polsce wszystkie te rzeczy są przynajmniej 10 razy droższe.



Roztrzęsionym samolotem dotarliśmy następnie do Moskwy a potem do Polski gdzie powitał nas deszcz i 14 stopni.  

1 komentarz:

  1. Jak dobrze, że już jesteście, cali i zdrowi, martwiłam się, że tyle czasu nie ma od Was żadnych wieści :P

    OdpowiedzUsuń